Jednym z najprężniej działających ośrodków lewicowej myśli w Polsce jest Spółdzielnia Ogniwo z Krakowa, którą w 2014 roku założyła grupa osób wywodzących się z tutejszego środowiska tej strony politycznej. To mieszcząca się na Starym Podgórzu księgarnio-kawiarnia, gdzie odbywają się spotkania autorskie, koncerty, pokazy filmów i konferencje. Ogniwo jest partne rem popularnych wydarzeń kulturalnych, współpracuje z organizacjami pozarządowymi. Z czasem stało się ważnym punktem na kulturalnej mapie Krakowa. Trzykrotnie zdobyło tytuł Krakowskiej Księgarni Roku w plebiscycie organizowanym przez Miasto Kraków i Krakowskie Biuro Festiwalowe. Nazwa nie jest chwytem marketingowym i nie jest przypadkowa: słowo „spółdzielnia” określa formę własności i sposób, w jaki Ogniwo jest zarządzane.
Pismo. Magazyn opinii. nr 11 (95), listopad 2025, str. 24.
Ogniwo powstało dekadę temu jako spółdzielnia pracy. To oznacza, że każdy – zarówno członek, jak i pracownik – ma realny wpływ na to, co się dzieje. I chociaż w spółdzielni jest zarząd, większość decyzji podejmowana jest wspólnie, poprzez dochodzenie do konsensusu. To demokratyczne miejsce pracy, gdzie wszyscy robią tyle, ile mogą oraz mają możliwość samorealizacji i rozwoju.
https://publicystyka.ngo.pl/ogniwo-jak-krakowska-spoldzielnia-laczy-ludzi-i-ksiazki-tau
(...) „To najlepsza dyskoteka wśród księgarń, najlepsza księgarnia wśród dyskotek”. Nie bez kozery – publiczność ściąga tu licznie na koncerty, choćby przy okazji Festiwalu Miłosza, Nocy Księgarń, Nocy Poezji, halloween czy stand-upów (także tych z literackim zacięciem). Spółdzielnia Ogniwo to jednak nie tylko przestrzeń dźwięków i tańca. Aktywiści miejscy, którzy powołali ją do istnienia dziesięć lat temu, chcieli, by działała na zasadach spółdzielni pracy i była niezależną księgarnią. Stąd jej otwarcie na przeróżne działania miejskie, inicjatywy sąsiedzkie czy tradycyjne spotkania literackie.
https://krakowculture.pl/wp-content/uploads/2023/11/Krakow-Culture_4-2023.pdf
Książki – przede wszystkim zaangażowane. O społeczeństwie, feminizmie, nowych trendach, o sprawiedliwości i jej braku, transporcie, ekonomii, ekologii, architekturze. Są reportaże, całkiem pokaźny zbiór. Są i książki dla dzieci, które wprowadzają w skomplikowany świat, uczą wrażliwości i odpowiedzialności.
Po wejściu miałem takie pomieszanie onieśmielenia i zachwytu tym, że przy stole podrywają się chłopaki, a przy drugim stoliku dyskutują marksiści…
Kawiarnia, galeria, księgarnia, miejsce spotkań autorskich i dyskusji. Jeden z najgorętszych adresów na Kazimierzu. W odróżnieniu od wielu klubów strojących się w „lewackie” piórka jest autentyczną spółdzielnią powstałą nakładem własnej pracy członkiń i członków. Oprócz cieszących się sporą popularnością debat (tłum na promocji książki Jana Sowy wypełnił cały lokal i klatkę schodową od I piętra do parteru). Odbywają się też projekcje filmowe, warsztaty i okolicznościowe swapy – wymiany ubrań, książek oraz innych „nadmiarowych” przedmiotów. (...)
Na przykład istotne są takie instytucje dla mnie, jak na przykład Spółdzielnia Ogniwo, która stara się na wszelkie sposoby organizować trochę alternatywne życie literackie i tak dalej. I uważam, że takie inicjatywy są co najmniej równie cenne jak te wielkie inicjatywy. Bo myślę, że one mają bardzo wspólnototwórczy też aspekt, myślę, że mają trochę inną historię do opowiedzenia i tak dalej.
https://miastoliteratury.pl/wp-content/uploads/2023/06/2019_Raport_Dramat_i_zycie_KBF.pdf
„Ogniwo” jest trochę domem kultury, ale zamiast pracowni plastycznej mamy malowanie transparentów. Ćwiczy u nas Krakowski Chór Rewolucyjny, a czasem także Krakofonia (Chór LGBT). Wielu znajomych dziwiło się, przychodząc do nas po raz pierwszy, bo myślało, że spółdzielnia to będzie taki squat. Ale my chcieliśmy, żeby było mniej wsobnie, mniej subkulturowo. Zależało nam na zdobyciu bardziej różnorodnej klienteli. Chodziło o to, żeby w „Ogniwie” czuli się dobrze nie tylko aktywiści, ale i osoby w rodzaju naszych rodziców, jak i znajomi spoza aktywistycznej bańki. Myślę, że do pewnego stopnia to się udało. Z jednej strony jesteśmy kawiarnią jak wiele innych, z drugiej, kiedy idę na kawę gdzieś indziej, zawsze się trochę dziwię, że można chcieć „tylko” sprzedawać kawę.