Poczytaj o nas
(...) „To najlepsza dyskoteka wśród księgarń, najlepsza księgarnia wśród dyskotek”. Nie bez kozery – publiczność ściąga tu licznie na koncerty, choćby przy okazji Festiwalu Miłosza, Nocy Księgarń, Nocy Poezji, halloween czy stand-upów (także tych z literackim zacięciem). Spółdzielnia Ogniwo to jednak nie tylko przestrzeń dźwięków i tańca. Aktywiści miejscy, którzy powołali ją do istnienia dziesięć lat temu, chcieli, by działała na zasadach spółdzielni pracy i była niezależną księgarnią. Stąd jej otwarcie na przeróżne działania miejskie, inicjatywy sąsiedzkie czy tradycyjne spotkania literackie.
https://krakowculture.pl/wp-content/uploads/2023/11/Krakow-Culture_4-2023.pdf
Książki – przede wszystkim zaangażowane. O społeczeństwie, feminizmie, nowych trendach, o sprawiedliwości i jej braku, transporcie, ekonomii, ekologii, architekturze. Są reportaże, całkiem pokaźny zbiór. Są i książki dla dzieci, które wprowadzają w skomplikowany świat, uczą wrażliwości i odpowiedzialności.
Po wejściu miałem takie pomieszanie onieśmielenia i zachwytu tym, że przy stole podrywają się chłopaki, a przy drugim stoliku dyskutują marksiści…
Kawiarnia, galeria, księgarnia, miejsce spotkań autorskich i dyskusji. Jeden z najgorętszych adresów na Kazimierzu. W odróżnieniu od wielu klubów strojących się w „lewackie” piórka jest autentyczną spółdzielnią powstałą nakładem własnej pracy członkiń i członków. Oprócz cieszących się sporą popularnością debat (tłum na promocji książki Jana Sowy wypełnił cały lokal i klatkę schodową od I piętra do parteru). Odbywają się też projekcje filmowe, warsztaty i okolicznościowe swapy – wymiany ubrań, książek oraz innych „nadmiarowych” przedmiotów. (...)
„Ogniwo” jest trochę domem kultury, ale zamiast pracowni plastycznej mamy malowanie transparentów. Ćwiczy u nas Krakowski Chór Rewolucyjny, a czasem także Krakofonia (Chór LGBT). Wielu znajomych dziwiło się, przychodząc do nas po raz pierwszy, bo myślało, że spółdzielnia to będzie taki squat. Ale my chcieliśmy, żeby było mniej wsobnie, mniej subkulturowo. Zależało nam na zdobyciu bardziej różnorodnej klienteli. Chodziło o to, żeby w „Ogniwie” czuli się dobrze nie tylko aktywiści, ale i osoby w rodzaju naszych rodziców, jak i znajomi spoza aktywistycznej bańki. Myślę, że do pewnego stopnia to się udało. Z jednej strony jesteśmy kawiarnią jak wiele innych, z drugiej, kiedy idę na kawę gdzieś indziej, zawsze się trochę dziwię, że można chcieć „tylko” sprzedawać kawę.